Słowne słodkości
2007-01-19 13:41:11Jednym z nieodłącznych elementów zakochanych par jest tzw. „słodzenie", czyli wzajemne pieszczenie się ciepłymi słówkami: „kotkami", „myszkami". „skarbami". Choć oczywiście można wskazać na wiele podłych wyjątków, lecz zapewne można stwierdzić, że potwierdzają one regułę.
Mniejsza o to. Ważniejsza jest konstatacja, dlaczego okazujemy sobie tego typu czułości, a wiadomo, iż dzieje się tak, zwyczajnie: ponieważ się kochamy, chcemy zapewniać o ciągłości swych gorących uczuć. W związku z tym ważna jest umiejętność operowania ciepłymi słowami.
Kolejną istotną uwagą, szczególnie ważną dla mężczyzn, jest to, iż kobiety generalnie uwielbiają owe lukrowane zwroty (przede wszystkim, gdy kierowane są w ich stronę). A i same nie stronią od „słodzenia" swym facetom. „Rybko, skarbie, kochanie, robaczku". Skoro tak bardzo uwielbiają te zwroty, to czy istnieje dla nich jakaś granica w ich wyrażaniu? Odpowiedź jest dość oczywista: niemalże w każdej życiowej sytuacji wymagany jest umiar, zawsze są zakreślone pewne, mniej lub bardziej widoczne, granice, wszystko powinno się mieścić w ramach zdrowego rozsądku.
Kiedy kobieta na pobudkę słyszy: „kociaczku", na śniadanie „kociaczku", przez telefon „kociaczku", na obiad „kociaczku", na kolację „kociaczku", przed snem „kociaczku", krótko mówiąc 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 12 miesięcy w roku „kociaczku", wreszcie zrodzi się w niej zdechłe obrzydzenie. I odruch Pawłowa. Czyli na każdego kolejnego „kociaczka" będzie odpowiadała zwróceniem treści własnego żołądka. A skoro mowa o słodzeniu, warto zauważyć, iż wymiociny do najsłodszych nie należą. Dlatego też warto się ograniczać. Im mniej słodzimy, tym mniej kobieta się na to uodparnia, a słowa zyskują silniejszą moc. Choć nie przeginajmy też w drugą stronę. „Kociaczku" raz na miesiąc, to zdecydowanie za mało.
Kolejna istotna rzecz, jaka z obserwacji owego zjawiska wynika, to głośny apel, by zmieniać swój repertuar. Nie chodzi tylko o przeskakiwanie pomiędzy „kociaczkiem" i „skarbem", a czasem jeszcze „ptaszkiem". Nie chodzi też o rozplanowanie całego tygodnia: w poniedziałek „żabciu", we wtorek „słoneczko", w środę „kwiatuszku"... etc. Staraj się za każdym razem użyć nieco innej czułości, choć wiadomo, że zasoby słownikowe są bardzo ograniczone. Jednakże bez paniki, sytuacja wcale nie jest taka tragiczna. Dlatego też warto starać się być oryginalnym, warto korzystać z wyszukanego, niekiedy eksperymentalnego, czy ekstremalnego słownictwa, przy czym „ekstremalny" nie należy od razu kojarzyć z takowymi sportami. Wątpię by kobiety przepadały za „słodkościami" typu „moja ty brzęcząca paralotnio", „mój malutki spadochroniku", czy też „jesteś piękna jakoby snowboard, a twoje oczęta to kwintesencja narciarskich gogli...".
Nie, nie o to mi chodzi. Musi być wyczuwalne, że w słowie zawiera się ta cząstka miłości, czy chociażby drogocennej przyjaźni (wszak czasem i przyjaciele sobie „słodzą"), jaką darzymy partnera, czy też partnerkę. Pod twoją rozwagę pozostawiam, czy nadają się do tego słowa typu „moja ty...": „nutrio, kartofelku, pryszczyku, salcesoniku, kalafiorku, krówko". Ze zwierząt, prędzej „tygrysku", czy „gołąbku". Choć to ostatnie może kojarzyć się również z ryżowo-mięsnym daniem zawijanym w liść kapusty. A może coś z owoców morza? Przykładowo „muszelko". Jednakże i do tego można się przyczepić, gdyż takie słówka będą się dziwnie kojarzyć, szczególnie zaś zatwardziałym erotomanom. Należy również uważać na stosowanie znieczulacza w wersji „małpko", bo wystarczy drobna zmiana i wyjdzie z owego: „ty głupia małpo". Nieco inne niebezpieczeństwo wzbudza określenie „bogini", gdyż można tym ugodzić w czyjeś uczucia religijne.
Zresztą, co ja będę wam podpowiadał? Każda kobieta jest inna i to twoja rola, by wyczuć, jaką słodkością najbardziej lubi być oblepiona dana niewiasta. I w jakiej dawce. Ja pragnę jedynie zwrócić uwagę, by nie lekceważyć tego elementu współżycia, bo może on mieć spory wpływ na jakość relacji wewnątrz związku. Bo dużo lepiej brzmi, gdy młodzian mówi do dziewki „urastaj i rozkwitaj mi piękny kwiecie", niż „mam dość! Wyrwę cię chwaście!". Kobieta powinna czuć się dowartościowana, ona po prostu tego pragnie, chce doznań mówiących jej, że jest kimś wyjątkowym w życiu człowieka tak bliskiego swojemu sercu. Panowie, przede wszystkim do was kieruję te słowa, bądźcie czujni na reakcje partnerek i pobawcie się wyobraźnią, czyniąc z niej narzędzie kreatywności. Nie krępujcie się. I powodzenia, robaczki!
Tomasz Merwiński
(tomasz.merwinski@dlastudenta.pl)